Czas rowerów już minął
Rozmowa z Zygmuntem Sadowskim - leśniczym Leśnictwa Dębogóra, członkiem Kolegium Lasów Państwowych
- Dlaczego zainteresowało Pana leśnictwo?
- Interesowała mnie praca indywidualna i właśnie leśnictwo stwarza warunki do takiej pracy, zwłaszcza na tym stanowisku. Poza tym lubię przestrzeń.
- Jaki wobec tego cechy charakteru powinien posiadać kandydat na leśniczego?
- Powinien być indywidualistą.
- Ryzykowna zaleta.
- W lesie leśniczy jest sam i musi podejmować decyzje, a możliwości niekiedy są ograniczone. Owszem są telefony komórkowe, ale nie da się wszystkiego przekonsultować telefonicznie. Weźmy na przykład pozyskanie drewna - mnóstwo sytuacji, problemów, niebezpieczeństw. A drwali mamy różnych i praca ich jest trudna.
- Może już czas na mechanizację pozyskania drewna?
- Zgadzam się, że już nadszedł czas. Stosowanie nowoczesnych technologii to większe bezpieczeństwo pracy, mniejsze szkody, lepsza jakość pracy i ...wyższe ceny - niestety. Coś za coś.
- Jak Pan - leśniczy postrzega swoją rolę w Kolegium Lasów Państwowych?
- Skład całego Kolegium oceniam jako dość mocną reprezentację leśników. Mam nadzieję, że praca w tym gremium da mi możliwość przekazania dyrektorowi generalnemu problemów, które występują na szczeblu leśnictwa. Uważam, że leśniczemu należy stworzyć odpowiednie warunki aby mógł funkcjonować w nowoczesnym leśnictwie. Mam tu na myśli kwestie komunikacyjne. Obrazowo ująłbym to tak - łączy nas wszystkich mundur a dzielą środki transportu. Jeśli chcemy aby leśniczy wykonywał odpowiedzialnie powierzone obowiązki, to musi posiadać odpowiedni samochód. Pozytywnie oceniam możliwość uzyskania kredytu na zakup samochodu, ale uważam, że powinniśmy być grupą bardziej "zunifikowaną transportowo". Wydaje mi się, że w grę wchodzi samochód o wysokim podwoziu, umożliwiający przewóz sprzętu i za rozsądną cenę, np. dostawczy Citroen C-15, albo terenowy, np. typu Niva.
- Czy jednak nie będzie tak, że leśniczowie samochód sobie kupią, a jeździć będą nierejestrowanym trabantem?
- Eee. Ten czas już minął.
- Będzie Pan jeździł po dziurach nowym samochodem?
- Jeśli Lasy się do tego dołożą - tak. Jeżeli chcemy być postrzegani odpowiednio poważnie, to musimy poruszać się dostosowanym do tego poziomie taborem transportowym. Jestem przerażony tym czym jeździmy i jeżeli społeczność postrzega nas poprzez środki transportowe, to chyba nie ma o leśnikach najlepszego zdania. Oczywiście mam na względzie służbę terenową.
Wielu starych terenowców wypomina leśniczym, że "funkcjonują" w samochodach. Cóż - czas rowerów już minął. Trudno by leśniczy posiadał prestiż, jadąc rowerem uzgadniać jakąś ważną sprawę służbową.
- Zdarza się, że niektórzy jeżdżą rowerem, by zaoszczędzić trochę na kilometrówce.
- Zgadam się, że takie sytuacje mogą wystąpić, ale ja zakładam, że jeżeli nadleśniczy jest osobą odpowiedzialną, to nie będzie zmuszał podwładnych do chodzenia pieszo po lesie. Leśniczy w terenie reprezentuje nadleśniczego i ten musi mieć świadomość, że jakie koszty, taka reprezentacja. Zetknąłem się z przypadkiem, że leśniczy miał refundowane koszty za 300 km/miesięcznie. Rozumiem, że wysokość kilometrówki jest często decyzją indywidualną, ale też na sprawę trzeba spojrzeć szerzej. Dla przypomnienia - maksymalna jej wysokość, to miesięcznie 1500 km.
- Czyli obcinając kilometrówkę, automatycznie obniżamy jakość pracy leśniczego?
- Oczywiście. Taki nadleśniczy, w ten sposób sam pracuje na obniżenie swojego wizerunku. Nie da się zamknąć leśniczego w kancelarii. On musi być w lesie. Dlatego nie wolno uzależniać wysokości kilometrówki od wielkości pozyskanego drewna. Ono powinno być jednym z elementów warunkujących limit. Leśniczy musi przeglądać drzewostany i dlatego musi się przemieszczać.
- Broni Pan leśniczych - słusznie, ale czy niektórych z nich nie "dopada", wtórny analfabetyzm? Czy leśniczowie czytają prasę fachową? Poszukują odpowiedzi na wciąż powstające pytania?
- To zależy od osobowości. Młodzież jest przygotowana świetnie. Uważam, że zjawisko wtórnego analfabetyzmu obejmuje tę grupę, która na tym stanowisku nie może zaspokoić swoich ambicji. Leśniczy, żeby być partnerem dla nadleśnego musi mieć wiedzę. Ja bardzo chętnie czytam prasę branżową, przede wszystkim w poszukiwaniu odpowiedzi, inspiracji, a nawet refleksji...
- Może niektórym marzy się nakazowy, sprawdzony, wojskowy sposób zarządzania i ślepe posłuszeństwo?
- Te czasy to już chyba minęły.
- Dlaczego stanowisko leśniczego stało się najbardziej podatne na restrukturyzację?
- Wydaje mi się, że do dzisiaj nie bardzo wiemy na czym ma polegać praca w leśnictwie. Z tym wiąże się kwestia nowelizacji instrukcji leśniczego i po wielu propozycjach, ostatecznie w projekcie przedłożonym dyrektorowi generalnemu nie ma rewolucyjnych zmian. Wydaje mi się, że stanowisko leśniczego inaczej jest postrzegane przez dyrektora generalnego i inaczej w nadleśnictwie.
- Fundamentalne pytanie: jedno- czy dwuosobowa obsada w leśnictwie?
- Opowiadam się za obsadą dwuosobową, bo obowiązków leśniczemu przybywa. Przy 20-30 kilometrowym zasięgu leśnictwa, jedna osoba nie może zapanować nad tym co się dzieje na jego terenie.
- Instytut Badawczy Leśnictwa zwrócił się do leśniczych z ankietą, by odpowiedzieli jak rozkłada się ich struktura czasu pracy? Czy udzielając odpowiedzi na te pytania coś Pana zaskoczyło?
- Ankieta wyszczególnia 17 rodzajów działalności i naszym zadaniem było określenie czasu, jaki absorbuje każda z wyszczególnionych prac. Próbując wyliczyć czas pracy wyszliśmy z założenia, że leśniczy pracuje 12 miesięcy i 168 godzin miesięcznie, co dało ok. 2000 godzin rocznie. Na potrzeby ankiety przyjęliśmy, że 1 pkt odpowiada 20 godzinom, a łączna suma punktów, wyznaczona przez ankietujących wynosiła 100 (tj. 100%). Z przyporządkowania czasu pracy do poszczególnych czynności wynika, że najwięcej czasu zabierają czynności związane z pozyskaniem drewna, które oceniliśmy na 47 pkt (tj. 47%). Pozyskanie drewna - szacunki brakarskie, wyznaczanie powierzchni zrębowych i trzebieżowych, manipulacja, klasyfikacja, wydawanie drewna i nadzór nad jego stanem pochłania bardzo dużo czasu, a przecież leśniczy ma jeszcze wiele innych obowiązków.
- A może tak duży procent czasu poświęcony użytkowaniu związany jest z odpowiedzialnością?
- Tak. Odpowiadamy materialnie za surowiec. Z pozostałych prac, leśniczego absorbuje jeszcze (wg. rodzajów wyszczególnionych w ankiecie):
- wykonywanie zadań w I i II klasie wieku (CW, CP, TW) - 10%,
- przejazdy i dojścia - 9%,
- prace kameralne, czyli sporządzanie protokołów odbioru robót, sprawozdań, opracowanie wniosków gospodarczych, odnotowywanie prac w operatach itp. - 7%,
- sprzedaż drewna - 7%,
- wykonywanie obchodów, zbieranie materiałów do opracowania wniosków gospodarczych, obserwacja stanu lasu - 4%,
- ochrona przed szkodnictwem leśnym (kradzieże drewna, ochrona drewna itp.) - 4%,
- odnowienia i zalesienia, poprawki i uzupełnienia - 3%,
- ochrona lasu przed owadami, grzybami, zwierzyną - 2%,
- ochrona lasu przed pożarami - 2%,
- zagospodarowanie turystyczne, gospodarka łąkowo-rolna i łowiecka - 1%,
- utrzymywanie i remonty dróg oraz budynków - 1%,
- współpraca z samorządami i organizacjami społecznymi - 1%,
- edukacja ekologiczna społeczeństwa - 1%,
- podnoszenie kwalifikacji (dokształcanie, szkolenia, czytanie literatury fachowej) - 1%.
Oczywiście podział ten jest dość umowny, bo np. przemieszczając się jednocześnie możemy prowadzić i inne czynności. Poza tym pewne czynności wykonujemy, np. w ramach już własnego czasu, niejako poza czasem pracy, np. czytanie prasy fachowej.
- Ten wyliczony czas pracy wynika z Pana subiektywnej oceny, wziętej z ...sufitu.
- Tak, bo ja muszę zmieścić to wszystko co robię w 100 punktach. Zaproponowany w ankiecie podział nie odzwierciedla faktycznego naszego zaangażowania w pracę zawodową. W obecnych czasach w odniesieniu do stanowiska leśniczego charakterystyczne jest zatarcie granic pomiędzy czasem poświeconym pracy zawodowej, a czasem wolnym. Dlatego trudne jest zaszufladkowanie czasu pracy w odniesieniu do określonych czynności. Ja niejednokrotnie pewne czynności wykonuję równocześnie, nie jestem i nie mogę być specjalistą, który koncentruje się tylko na konkretnym zagadnieniu, np. hodowli, ochronie, czy pozyskaniu, więc leśniczego nie można wsadzić w ramki.
Jestem ciekaw jakie będą wyniki w skali makro. Moja ocena jest subiektywna, tym bardziej, że mnie nie starcza tych punktów na oszacowanie procentu czasu.
- Czy leśniczy polujący jest lepszy od leśniczego niepolującego?
- Oczywiście na tak postawione pytanie nie mogę udzielić jednoznacznej odpowiedzi, ale w kontekście analizy struktury czasu pracy z całą odpowiedzialnością powiem, że podczas polowania leśniczy dokonuje obserwacji stanu swojego lasu. Tak więc ten czas poświęcony jest także zagadnieniom zawodowym. Polowanie absolutnie nie kłóci się z pracą. Często dzięki obecności w łowisku leśniczy ogląda las niejako od innej strony.
- Jaka Pana zadaniem powinna być optymalna powierzchnia leśnictwa?
- To jest temat morze, bo na sprawność wykonywania zadań wpływ ma liczba kompleksów, ich położenie, konfiguracja terenu, struktura gatunkowa i wiekowa drzewostanów, siedliska itd. Dlatego leśniczy musi być sprawny fizycznie. Człowiek, który męczy się chodzeniem nie może być leśniczym, bo leśnictwa nie da się nadzorować z samochodu. Najwięcej widać, kiedy się po lesie chodzi.
- Jak Pan patrzy na pracę kobiet w leśnictwie?
- Podziwiam, bo oprócz wiedzy potrzebna jest wytrzymałość fizyczna.
- Czy istnieje konflikt pomiędzy młodym pokoleniem leśniczych, owymi wilczkami, a starymi pracownikami?
- Może nie konflikt, ale widać, że młodzi inaczej postrzegają las. Ja lubię młodych, zwłaszcza tych którzy dobrze radzą sobie i z informatyką i z terenem. Młodzi niejako nas mobilizują do lepszej pracy, do wdrażania wszelkich nowinek. Ja zaczynałem w sytuacji, kiedy podstawowym narzędziem pracy leśniczego był ołówek kopiowy, kalka, gumka, brulion i raportówka. Tak było. Dziś trudno być leśniczym bez znajomości obsługi komputera w zakresie kilku podstawowych programów.
- Czy niektórzy nie zatrzymali się na poziomie ołówka?
- Jest to być może jakiś wewnętrzny opór przed nowoczesnością.
- W jakim stopniu leśniczy jest członkiem zespołu w nadleśnictwie?
- Właściwie to leśniczy jest osobą samotną. Będąc w lesie musi podejmować decyzje, bez konsultacji. Mimo to jednak tworzymy zespół, bo leśnictwo jest grą zespołową.
- Sesja leśniczych - czym ona jest dla Pana?
- Jest bardzo istotna, bo w zasadzie jest to jedyne miejsce kiedy możemy się spotkać. Jak wykorzystana jest ta szansa dla integracji zespołu to już zależy od nadleśnego. Przebieg sesji wynika z pomysłu szefa nadleśnictwa. Kiedyś leśniczy miał większy kontakt z nadleśnictwem, zwłaszcza w małych nadleśnictwach.
- Spoglądając na ścianę w Pana kancelarii nasuwa się spostrzeżenie, że na pewno jest Pan myśliwym. Jak myśliwy, członek PZŁ i pracownik Lasów Państwowych odbiera nową ustawę pt.: "prawo łowieckie"? Czy nie jest Panu przykro, że PZŁ odesłało Lasy do kąta, zabierając, np. wycenę trofeów, i zmuszając do konsultacji przy ustalaniu planów łowieckich?
- Źle się stało. Nadleśnictwa przez ostatnie lata dużo zrobiły aby wycena poroża stała się jednocześnie wystawą trofeów i umożliwiała podnoszenie kwalifikacji. Faktycznie, przyznaję, że Lasy straciły i dziwię się, że tak łatwo straciły.
- Jak słyszę, to wszyscy się dziwią.
- Prawdą jest, że tracimy na tym, ale ja aż tak wielkiego nie mam rozeznania w kwestii tworzenia ustawy łowieckiej. Wycena trofeów była kiedyś w gestii PZŁ, przeszła kilka lat temu do nadleśnictw i tak powinno pozostać. Nie umiem odpowiedzieć dlaczego tak się stało. Dodam jeszcze, że koła łowieckie zaakceptowały ten funkcjonujący sposób wyceny. Zresztą leśnicy przeprowadzali wyceny w sposób fachowy, bezstronny, koleżeński. Nawet połączony z wydawaniem katalogów. Moje zdziwienie jest tym większe, że nie mogę zrozumieć powodu, który przeważył, by wycenę trofeów łowieckich zabrać Lasom Państwowym. Wole się nawet nie domyślać.
- Dziękuję za rozmowę.
Władysław Kusiak
|